A jedynym źródłem dobra w tym świecie była i jest ta Ewangelia. W Dziejach Apostolskich czytamy, że członkowie pierwszego kościoła, a w szczególności kaznodzieje „uczynili zamęt w całym świecie” (Dzieje Apostolskie 17:6). Nic nie wywarło na Imperium Rzymskie większego Wpływu niż chrześcijaństwo. Grecy mieli wielkich filozofów, którzy żyli, działali i umarli przed narodzeniem się Jezusa Chrystusa -tak więc nauka osiągnęła wyżyny. Rzymianie byli ekspertami w sztuce rządzenia, szczególnie jeśli chodzi o rządy lokalne. Nawet w dzisiejszych czasach system prawny wielu państw opiera się na prawie rzymskim. Rzymianie słynęli z prawa, porządku, umiejętności rządzenia i robili wszystko, co możliwe, aby poprawić los ludzi, tworząc pewnego rodzaju utopię. Starożytni bardzo interesowali się utopiami. Ale ponieśli całkowitą klęskę.
I właśnie w tamtym starym świecie nastąpiło zjawisko zwane kościołem chrześcijańskim. Wszystko zaczęło się od niesamowitych wydarzeń w dniu Pięćdziesiątnicy. Apostołowie i ci, którzy z nimi przebywali, modlili się razem w wieczerniku, kiedy nagle zstąpiła na nich moc Ducha Swiętego. Nie miało to nic wspólnego z tym, co robili; to nie było przez nich zorganizowane; nie wynikało z decyzji podjętej wiele miesięcy wcześniej, że należy zorganizować wielką kampanię i powołać komitety do jej planowania. Nie. Pozbawieni nadziei i słabi ludzie modlili się i czekali aż nagle zstąpiła na nich ogromna moc i wtedy zaczęli zwiastować. Trzy tysiące ludzi dostąpiło zbawienie po kazaniu wygłoszonym przez Piotra. „Pan zaś codziennie pomnażał liczbę tych, którzy mieli być zbawieni" -właśnie taki był kościół.
Co w takim razie wiemy o tym kościele? Po pierwsze dowiadujemy się, że tamci ludzie „trwali w nauce apostolskiej" i wyjaśniliśmy już, dlaczego jej potrzebowali. Teraz powinniśmy przyjrzeć się kolejnej przyczynie ich zgromadzeń, która jest dla nas jednakowo ważna: „I trwali w nauce apostolskiej i we wspólnocie." Chciałbym pokazać wam obraz kościoła chrześcijańskiego i społeczenstwa chrześcijańskiego, ponieważ w nich spoczywa jedyna nadzieja dla świata. Czytacie gazety czy one napawają was nadzieją? Interesujecie się polityką, ale czy znajdziecie w niej rozwiązanie moralnych problemów społeczeństwa? Być może uda się wam rozwiązać problemy w przemyśle, ale to się nie powiedzie, gdy wszyscy będą pracować coraz mniej za coraz większe wynagrodzenie. Tak właśnie upadł Rzym. Wszyscy chcieli spędzać czas w swoich wannach -a kiedy było się bardzo bogatym, to można było mieć nawet złotą wannę! Destrukcja przebiegała stopniowo. Imperium Rzymskie upadło i Zachód także chyli się ku upadkowi.
***
Dzisiejsza tragedia polega na tym, że ludzie mówią: „Nie ma znaczenia w co wierzymy, o ile trwamy W jedności - katolicy, protestanci i wszyscy inni. Różnice nie mają znaczenia, wszyscy jesteśmy jednością. Zjednoczmy się - nawet ci, którzy są wyznawcami innych religii świata. Zwołajmy wielki światowy kongres. Połączmy wszystkie religie. Świat śmieje się z tego iw tym akurat ma rację. Nie na tym polega chrześcijaństwo. Nie na tym polega wspólnota i jedność.
Ludzkie wyobrażenia na temat tego, co prowadzi do powstania „wspólnoty", mogą być dość mylne. Niektórzy postrzegają wspólnotę jako zjawisko społeczne. Taką tezę często głosi kościół i chciałbym się jej sprzeciwić, ponieważ nie ma to nic wspólnego z chrześcijaństwem. Ludzie uważają, że wspólnota polega na wypiciu razem filiżanki herbaty i zjedzeniu ciastka. Znam też innych ludzi, którzy myślą o wspólnocie w następujący sposób: na końcu lub w trakcie nabożeństwa, pastor mówi: „Teraz wszyscy weźmy udział we wspólnocie” i prosi, aby uścisnąć dłoń ludzi siedzących obok nas i wszyscy ściskają sobie dłonie. Wspaniała wspólnota! Takie są wyobrażenia ludzi na temat wspólnoty - powierzchowna przyjaźń, uprzejmość i jowialność. W taki sposób zostało wypaczone pojęcie „wspólnoty”. Pamiętam ewangelicznego kaznodzieje, który opowiadał mi o pewnym człowieku, który nie był wierzący i wyznawał dość liberalne poglądy. Kaznodzieja powiedział do mnie: „Czasami wydaje mi się, że mam więcej wspólnego z nim, niż z wieloma wierzącymi.” „No cóż”, odpowiedziałem, „to zależy, co rozumiesz przez wspólnotę. Jeżeli uważasz, że jest milszy od wierzących, to się z tobą zgodzę, ale nie na tym polega wspólnota." To, że ten człowiek jest miły, grzeczny i uprzejmy wcale nie oznacza, że możesz trwać z nim we wspólnocie. Możesz z nim spędzić cały dzień i nie pokłócić się na żaden temat, ale nie na tym polega wspólnota.
Co więcej, pozwólcie, że podkreślę, że wspólnota nie może być utożsamiana z instytucjonalizmem, który moim zdaniem odstrasza wielu ludzi od kościoła chrześcijańskiego. Patrzą na kościół i nie widzą w nim nic, poza wielką instytucją, wielką organizacją. To dotyczy nie tylko kościoła rzymskokatolickiego, ale także protestanckiego. Przyjrzyjcie się współczesnemu kościołowi katolickiemu i protestanckiemu w Wielkiej Brytanii. Czy to samo Widzicie w Dziejach Apostolskich? Czy istnieje tam ktoś taki jak papież? Czy możesz mieć wspólnotę z papieżem? Spójrz ile wymogów protokolarnych musisz spełnić, aby go zobaczyć. Spójrz na ludzi przyglądających mu się z daleka, dla których zaszczytem jest ucałowanie jego pierścienia. Czy to jest wspólnota? Nie. Właśnie z tego powodu ludzie są poza kościołem i dlatego nie chcą słyszeć o chrześcijaństwie. Patrzą na to i nie chcą tego. I ja jestem tu po to, aby powiedzieć, że także tego nie chcę. Chrześcijaństwo nie jest instytucją, do której mogą należeć wszyscy bez wyjątku. Bóg mi świadkiem, że jestem zmęczony mężami stanu, którzy za życia nigdy nie przekroczyli progów kościoła, ale chcą, aby na ich pogrzebie śpiewano chrześcijańskie hymny. Protestuję w imieniu Boga! Zarzucają nam, że jesteśmy hipokrytami, ale czy to nie jest czysta hipokryzja? Dlaczego chcą chrześcijańskich hymnów na pogrzebach? Dlaczego nie śpiewają ich, gdy są żywi? Kościół jest na tyle bezmyślny, że pozwala się wykorzystywać, ale to nie ma nic wspólnego z nowotestamentowym chrześcijaństwem. To w Dziejach Apostolskich widzimy prawdziwą wspólnotę.
Cóż więc ona znaczy? Sprawdziłem definicję tego słowa i znalazłem tam stwierdzenia: „głęboka więź", „prawdziwa społeczność", „bliski związek, którego najlepszym przykładem jest małżeństwo”. Tego słowa używa się również dla określenia „partnerstwa w biznesie”. Prawdziwa wspólnota nigdy nie jest czymś powierzchownym. Jest głęboka i ważna. Staje się najważniejszą rzeczą w życiu. Kiedy ludzie zostają chrześcijanami, tworzą jedność. Stają się członkami wspólnoty. Razem tworzą rodzinę. Są połączeni nierozerwalnymi więzami.
***
dr Martyn Lloyd-Jones - Autentyczne Chrześcijaństwo tom 1
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz