sobota, 20 grudnia 2014

Przyjaźń

Pycha jest naturalnym zagrożeniem związanym z przyjaźnią. Ponieważ przyjaźń jest najbardziej duchową z miłości, zagrażające jej niebezpieczeństwo jest również duchowej natury. Można wręcz powiedzieć, że przyjaźń jest uczuciem anielskim — jednak człowiek, który chciałby bezkarnie spożywać chleb anielski, musi w trójnasób uzbroić się w pokorę. Może teraz łatwiej nam będzie pokusić się o odpowiedź, dlaczego Pismo Święte tak rzadko używa przyjaźni jako obrazu najwyższej miłości. Otóż przyjaźń jest z natury zbyt duchowa, aby móc służyć za dobry przykład rzeczy duchowych. To, co najwyższe, nie zdoła ustać bez tego, co najniższe. Bóg może bezpiecznie przedstawiać się nam jako Ojciec albo Oblubieniec, bo chyba tylko szaleniec uznałby, że Bóg jest naszym ojcem w sensie fizycznym albo że związek Boga i Kościoła może mieć charakter inny niż mistyczny. Jeśli jednak posłużymy się jako Jego obrazem przyjaźnią, moglibyśmy pomylić symbol z rzeczą symbolizowaną. Wpisane w naturę przyjaźni niebezpieczeństwo wzmogłoby się jeszcze bardziej. Nie da się zaprzeczyć, że przyjaźń jest bliska życiu niebiańskiemu, jednak jest to bliskość w sensie podobieństwa. Gdyby ją traktować jako symbol Miłości Najwyższej, łatwo można by ją pomylić z bliskością w sensie stopnia przybliżenia do Boga. Przyjaźń zatem, tak jak każda miłość przyrodzona, nie jest zdolna zbawić samej siebie. Przeciwnie, ze względu na swój duchowy charakter przyjaźń staje w obliczu subtelniejszego wroga i tym bardziej musi się oddawać pod boską opiekę, o ile chce uniknąć zepsucia. Zauważmy, jak wąska jest prawdziwa droga przyjaźni. Z jednej strony nie wolno jej się przeradzać w towarzystwo wzajemnej adoracji, ale z drugiej strony trudno byłoby nazwać prawdziwą przyjaźnią uczucie, które nie byłoby pełne wzajemnego podziwu, to jest miłości płynącej z docenienia innych. O ile bowiem nie chcemy, aby nasze życie uległo strasznemu zubożeniu, z naszymi przyjaźniami musi być tak, jak się to zdarzyło z Chrześcijanką i jej towarzyszkami w siedemnastowiecznym poemacie Johna Bunyana pt. Wędrówka pielgrzyma: „Jedna na drugą patrzyła zdjęta grozę, bo żadna w sobie samej dostrzec nie mogła owej chwały, którą w pozostałych widziała. Teraz zatem każda traktowała inne z szacunkiem większym niźli siebie samą. Tyś jest piękniejsza ode mnie, rzekła jedna; nie, tyś nadobniejsza, odrzekła jej druga.” Na dłuższą metę jest tylko jeden sposób, aby móc bez ryzyka zakosztować tego wspaniałego doświadczenia. Bunyan wspomina o nim w tym samym fragmencie: otóż kobiety mogą zobaczyć się nawzajem w nowym świetle dopiero wtedy, kiedy w domu Tłumacza zostaną wykąpane, opatrzone symboliczną pieczęcią i otrzymają białą szatę. Aby nie popadać w pychę, musimy stale pamiętać o tym darze kąpieli, pieczęci i białej szaty. Im wznioślejsze jest podłoże, na którym wyrosła nasza przyjaźń, tym bardziej trzeba o tym pamiętać. Zwłaszcza w przyjaźni wyrastającej na gruncie religijnym zapominać o tym byłoby rzeczą zabójczą. Jeśli bowiem zapomnimy o tym darze, może nam się wydać, że to my — nasza czwórka czy piątka — wybraliśmy się nawzajem; że dostrzegamy piękno pozostałych dzięki własnej szlachetności; że to przyrodzone siły wyniosły nas ponad resztę ludzkości. inne rodzaje miłości nie są podatne na tego rodzaju złudzenie. Przywiązanie rzecz jasna wymaga pokrewieństwa lub przynajmniej bliskości, która nigdy nie opiera się na wolnym wyborze. Jeśli chodzi o miłość erotyczną, co drugi poemat miłosny i co druga piosenka na świecie powie, że twoja miłość była nieuchronna i zapisana w gwiazdach, że masz nad nią taką samą kontrolę jak nad gromem uderzającym z jasnego nieba, bo „nie w naszych silach jest kochać ani nienawidzić". O miłości decydują strzały Kupidyna, geny, wszystko, tylko nie my sami. Jednak w przyjaźni, która jest wolna od podobnej konieczności, może nam się wydawać, że sami wybraliśmy się nawzajem. W rzeczywistości kilka lat różnicy wieku, kilka mil odległości między naszymi domami, wybór tej uczelni a nie innej, przypadek, który zadecydował, że przy pierwszym spotkaniu w rozmowie pojawił się taki a nie inny temat — gdyby nie te przypadkowe zdarzenia, być może nigdy nie stalibyśmy się przyjaciółmi. Jednak ściśle rzecz biorąc, dla chrześcijanina nie istnieją przypadki. Działał tu tajemny Mistrz Ceremonii. Chrystus, który swoim uczniom powiedział: „To nie wyście mnie wybrali, ale ja was wybrałem", mógłby powiedzieć każdej grupie przyjaciół-chrześcijan: „To nie wyście się wybrali, ale ja was wybrałem dla siebie nawzajem". Przyjaźń nie jest nagrodą za nasz dobry gust, który pozwolił nam się odszukać wśród innych. Przyjaźń to narzędzie, którym Bóg ukazuje każdemu z przyjaciół piękno pozostałych. Nie jest to piękno większe niż tysiąca dowolnych innych ludzi — jednak w przyjaźni Bóg otwiera nam na nie oczy. Jak każde piękno, pochodzi ono od Boga, a kiedy przyjaźń jest dobra, Bóg przez tę przyjaźń owo piękno potęguje, tak aby z niego uczynić narzędzie nie tylko swego objawienia, ale i tworzenia.

C. S. Lewis - Cztery miłości