niedziela, 22 kwietnia 2012

Sto procent z nas umrze

Trzeci wróg to strach. Wojna stwarza zagrożenie śmiercią i cierpieniem. Żaden człowiek - zwłaszcza chrześcijanin pamiętający o Ogrójcu - nie musi starać się o stoicką obojętność wobec tych rzeczy, możemy jednak wystrzegać się złudzeń powstających w naszej wyobraźni. Myślimy o realnej śmierci na ulicach Warszawy i zestawiamy ją z abstrakcją zwaną życiem. Ale dla żadnego z nas nie jest to kwestia śmierci albo życia, tylko śmierci takiej lub innej - od kuli karabinu maszynowego, czy czterdzieści lat później na raka. Jaki wpływ ma wojna na śmierć? Z pewnością nie czyni śmierci powszechniejszą. Sto procent z nas umrze i tego wyniku nie da się podwyższyć. Wojna sprawia jedynie, że w paru przypadkach śmierć następuje szybciej, ale nie przypuszczam, żeby to wywoływało nasz strach. Z pewnością gdy nadejdzie ta chwila, niewielkie znaczenie będzie miało ile lat mamy za sobą. Czy wojna zwiększa prawdopodobieństwo, że umrzemy w cierpieniach? Wątpię. Z moich obserwacji wynika, że śmierć, którą nazywamy normalną, zwykle poprzedza cierpienie, a pole bitwy to jedno z nielicznych miejsc, w których możemy liczyć na szybką śmierć bez bólu. Czy wojna pomniejsza nasze szanse na śmierć w pojednaniu z Bogiem? Nie sądzę. Jeśli czynna służba nie jest w stanie skłonić człowieka do przygotowania się na śmierć, to jaki splot okoliczności mógłby to uczynić? Jednakże wojna ma pewien wpływ na śmierć. Zmusza nas, aby o niej pamiętać. Nowotwór po sześćdziesiątce, albo paraliż po siedemdziesiątce nie przerażają nas tylko dlatego, że nie pamiętamy o nich. Wojna sprawia, że śmierć staje się dla nas czymś realnym, co przez większość wspaniałych chrześcijan z dawnych czasów uznane byłoby za błogosławieństwo, ponieważ uważali oni, że dobrze jest być stale świadomym swojej śmiertelności. Jestem skłonny przyznać im rację.
Cała zmysłowa strona naszego życia, wszystkie plany osiągnięcia szczęścia na tym świecie zawsze skazane są na doprowadzenie nas do frustracji. W zwyczajnych czasach zdają sobie sprawę z tego tylko ludzie mądrzy. Obecnie wiedzą o tym nawet najgłupsi. Wyraźnie dostrzegamy, na jakim świecie żyjemy, i musimy się z tym pogodzić. Jeśli mieliśmy niemądre, niechrześcijańskie nadzieje wobec ludzkiej kultury, to w tym momencie legły one w gruzach. Jeżeli sądziliśmy, że budujemy raj na ziemi i szukali czegoś, co doczesny świat zamieniłoby z miejsca pielgrzymki w satysfakcjonujące człowieczą duszę miasto stałego zamieszkania - w tym momencie musimy stracić złudzenia, i nie jest to ani o chwilę za wcześnie. Skoro jednak myśleliśmy, że dla niektórych dusz w pewnych czasach życie polegające na zdobywaniu wiedzy, pokornie poświęcone Bogu, stanowi - na swój skromny sposób - jedną z metod zbliżenia się do Boskiej rzeczywistości i Boskiego piękna, którymi mamy nadzieję cieszyć się w przyszłym życiu, to nadal możemy tak myśleć.


C.S. Lewis - Brzemię chwały

sobota, 7 kwietnia 2012

Dziesięcina

Przestrzeganie dziesięciny aż do najdrobniejszych ziół świadczyłoby o bardzo skrupulatnej świadomości, ale gdyby faryzeusze rzeczywiście uważali, że prawo musi być przestrzegane aż do tego stopnia, to Chrystus nie powiedziałby niczego, co mogłoby urazić ich świadomość. Prawo o dziesięcinie - powiedział - musi być przestrzegane (p. 11,42). Ale przy tym wszystkim dziesięcina była drobnym obowiązkiem w porównaniu do nieskończenie wyższego obowiązku miłości Boga i sprawiedliwego postępowania wobec swoich bliźnich. Ponadto, dziesięcina była wprowadzona w Izraelu jako sposób okazania miłości wobec Boga, przez utrzymywanie jego służby w świątyni, jak również okazanie miłości Boga wobec obcych, sierot i wdów (p. 5M, 14,29). Składanie dziesięciny z mięty i ruty, z jednoczesnym czynieniem niesprawiedliwości wobec obcego, sieroty i wdowy i okazywaniem braku miłości do Boga, czyniło farsę z idei dziesięciny i jej prawdziwego celu, i zmieniało ją w bezduszną, mechaniczną, finansową operację.

David Gooding - Według Łukasza