środa, 1 czerwca 2016

Sola fide

Wiecie, wielu chrześcijan z Rzymu i z innych miejsc w końcu oddało życie za swoją wiarę: byli wrzucani na arenę lwom na pożarcie, ich domy zostały spalane, a oni sami stali się przedmiotem najokrutniejszej niesprawiedliwości, a jednak znieśli to mężnie. Dlaczego? Ponieważ wiedzieli nie tylko, w kogo uwierzyli, ale także w co uwierzyli. Byli tak ugruntowani w wierze, że stali niewzruszenie jak skały. A protestanccy reformatorzy i męczennicy Latimer (1490-1555 biskup angielski), Ridley (1500-1555 angielski biskup i męczennik) lub pozostali? Co zaprowadziło ich na stos? Odpowiedź jest tylko jedna: wiedzieli, w co wierzą! Czy wiecie, że niektórzy z tych ludzi umarli za naukę o usprawiedliwieniu jedynie z wiary? Kościołowi rzymskokatolickiemu nie podobała się ta nauka, więc powiedział: „Jeśli dalej będziecie głosić, że człowiek jest usprawiedliwiony jedynie z wiary, spłoniecie na stosie” - więc poszli na stos i chętnie spłonęli.
Zastanawiam się jednak, ilu rzekomych chrześcijan byłoby dzisiaj gotowych na to samo - nie mówię jedynie o liberalnych czy modernistycznych chrześcijanach, ale także o chrześcijanach ewangelikalnych. Wkrada się między nas przerażająca tendencja, twierdząca, że takie rzeczy nie mają znaczenia. Męczennicy byli ludźmi, którzy wiedzieli, w co wierzą. Zdawali sobie sprawę z tego, że nauka o usprawiedliwieniu przez wiarę jest tak istotna, tak znacząca, że nie odrzuciliby jej za żadną cenę, nawet za cenę własnego życia. W ten sam sposób Ridley i Cranmer (1489-1556 arcybiskup Canterbury) obstawali szczególnie mocno przy kwestii wieczerzy Pańskiej. Mówili: „Nie otrzymujesz łaski, gdy spożywasz chleb, o którym mówi się, że podlega procesowi przeistoczenia, transsubstancjacji. To kłamstwo. Spożywanie chleba nie udzieli w sposób mechaniczny łaski”. Poszli za to na stos. Widzicie, jak ważna jest znajomość doktryny, nauki! I jakimż zaprzeczeniem Pisma jest powiedzenie, że nie ważne, w co wierzysz, o ile w ogóle nazywasz się chrześcijaninem albo, że nie musisz trzymać się tych doktryn jako absolutów. Według tej linii rozumowania następnym logicznym stwierdzeniem byłoby powiedzenie, że dopóki człowiek myśli, że jest chrześcijaninem, pracujmy z nim i niech Bóg go błogosławi. To nie jest nauczanie Listu do Rzymian, a ludzie wierzący w ten list umierali, by potwierdzić jego wagę. Oby Bóg objawił nam swą prawdę, byśmy również byli przygotowani, by przy niej obstawać.

***


Paweł gorąco pragnie udać się do Rzymu. Ale jakiż to kontrast ze współczesnym rzymskim papieżem! Zauważcie, że Paweł nie mówi, że  gdy przyjedzie do Rzymu będzie gotów z przyjemnością udzielić im audiencji. Nie ma tu nic takiego. Będzie jednym z nich, zamieszka wśród nich. (…)
Drodzy przyjaciele, mówię o tych sprawach, ponieważ żyjemy w czasach gdy wielu protestantów sądzę, że z powodu straszaka, jakim wydaje się być komunizm (Autor wygłosił to kazanie, gdy w Europie komunizm był znaczącą potęgą) -zdaje się niemal zgadzać z tym poglądem na istotę Kościoła. Ale to całkowite zaprzeczenie tego, co mówi Nowy Testament. Musimy jeszcze raz spojrzeć na tę kwestię. Oto największy apostoł, jakiego kiedykolwiek widział Kościół, a jednak spójrzmy na niego: jest pokorny, łagodny, uniżony. „To znaczy, aby doznać wśród was pociechy przez obopólną wiarę, waszą i moją” -oto czego oczekuje od tego spotkania. Ani tu, ani w żadnym innym miejscu Nowego Testamentu nie znajdujemy żadnej monarchicznej koncepcji zarządzania Kościołem. Żadnej! Nie ma nawet cienia wskazówki czy sugestii władzy papieskiej. Wręcz przeciwnie. Papizm został zapożyczony od cesarstwa rzymskiego. Nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem. To zafałszowanie Pisma Świętego. Ujmuję to w ten sposób, ponieważ czuję i jestem coraz mocniej przekonany, że ta kwestia była zawsze i nadal jest największą przeszkodą dla prawdziwego przebudzenia w Kościele. Niestety, nastał dzień, kiedy cesarz zwany Konstantynem który stał się chrześcijaninem powiedział, że jego cesarstwo powinno również stać się chrześcijańskie. Niestety, Kościół zgodził się na kompromis ze światem. Cały ten pomysł wprowadził do Kościoła książąt, panów i możnowładców, do których można podchodzić jedynie na pewną odległość i którzy mogą udzielać błogosławieństw, ale zdają się nigdy niczego nie przyjmować od innych. Wszystko to różni się od tego, co znajdujemy w tym miejscu, prawda?


***

A trzecim elementem ogólnej definicji zbawienia jest to, że przywraca nam ono nadzieję chwały. Gdy człowiek popadł w grzech, gniew Boży spoczął nad nim, a gniew Boży posyła winnych na zagładę. Musimy zostać zatem wybawieni od zagłady, musimy zostać uratowani przed nadchodzącym gniewem. Zwróćcie uwagę na poselstwo, które głosił Jan Chrzciciel: Upamiętajcie się. Wzywał ludzi, by przyjmowali chrzest opamiętania na odpuszczenie grzechów. "Ratujcie się z tego przewrotnego pokolenia. Uciekajcie przed nadchodzącym gniewem". Nasz Pan powtarza dokładnie te same słowa. Nie są one dzisiaj popularne, ale stanowią zasadniczą cześć zbawienia. Pozwólcie, że powtórzę: człowiek znajdujący się w grzechu podlega gniewowi Bożemu, a gniew Boży skazuje na zatracenie, na zagładę i musimy zostać uratowani od zagłady. Zbawienie tego dokonuje. Daje nam „nadzieję chwały”. Daje nam możliwość spędzenia wieczności w obecności Boga i Jego chwały! To zasadnicza cześć zbawienia. I jeśli nie mówimy o niej, nie przedstawiamy pełnej definicji tego cudownego słowa.

dr Martyn Lloyd-Jones - Boża Ewangelia