Pycha jest naturalnym zagrożeniem związanym z przyjaźnią.
Ponieważ przyjaźń jest najbardziej duchową z miłości, zagrażające jej
niebezpieczeństwo jest również duchowej natury. Można wręcz powiedzieć, że
przyjaźń jest uczuciem anielskim — jednak człowiek, który chciałby bezkarnie
spożywać chleb anielski, musi w trójnasób uzbroić się w pokorę. Może teraz
łatwiej nam będzie pokusić się o odpowiedź, dlaczego Pismo Święte tak rzadko
używa przyjaźni jako obrazu najwyższej miłości. Otóż przyjaźń jest z natury
zbyt duchowa, aby móc służyć za dobry przykład rzeczy duchowych. To, co
najwyższe, nie zdoła ustać bez tego, co najniższe. Bóg może bezpiecznie
przedstawiać się nam jako Ojciec albo Oblubieniec, bo chyba tylko szaleniec
uznałby, że Bóg jest naszym ojcem w sensie fizycznym albo że związek Boga i
Kościoła może mieć charakter inny niż mistyczny. Jeśli jednak posłużymy się
jako Jego obrazem przyjaźnią, moglibyśmy pomylić symbol z rzeczą symbolizowaną.
Wpisane w naturę przyjaźni niebezpieczeństwo wzmogłoby się jeszcze bardziej.
Nie da się zaprzeczyć, że przyjaźń jest bliska życiu niebiańskiemu, jednak jest
to bliskość w sensie podobieństwa. Gdyby ją traktować jako symbol Miłości
Najwyższej, łatwo można by ją pomylić z bliskością w sensie stopnia przybliżenia
do Boga. Przyjaźń zatem, tak jak każda miłość przyrodzona, nie jest zdolna
zbawić samej siebie. Przeciwnie, ze względu na swój duchowy charakter przyjaźń
staje w obliczu subtelniejszego wroga i tym bardziej musi się oddawać pod boską
opiekę, o ile chce uniknąć zepsucia. Zauważmy, jak wąska jest prawdziwa droga
przyjaźni. Z jednej strony nie wolno jej się przeradzać w towarzystwo wzajemnej
adoracji, ale z drugiej strony trudno byłoby nazwać prawdziwą przyjaźnią uczucie,
które nie byłoby pełne wzajemnego podziwu, to jest miłości płynącej z
docenienia innych. O ile bowiem nie chcemy, aby nasze życie uległo strasznemu
zubożeniu, z naszymi przyjaźniami musi być tak, jak się to zdarzyło z Chrześcijanką
i jej towarzyszkami w siedemnastowiecznym poemacie Johna Bunyana pt. Wędrówka
pielgrzyma: „Jedna na drugą patrzyła zdjęta grozę, bo żadna w sobie samej
dostrzec nie mogła owej chwały, którą w pozostałych widziała. Teraz zatem każda
traktowała inne z szacunkiem większym niźli siebie samą. Tyś jest piękniejsza ode
mnie, rzekła jedna; nie, tyś nadobniejsza, odrzekła jej druga.” Na dłuższą metę
jest tylko jeden sposób, aby móc bez ryzyka zakosztować tego wspaniałego
doświadczenia. Bunyan wspomina o nim w tym samym fragmencie: otóż kobiety mogą
zobaczyć się nawzajem w nowym świetle dopiero wtedy, kiedy w domu Tłumacza
zostaną wykąpane, opatrzone symboliczną pieczęcią i otrzymają białą szatę. Aby
nie popadać w pychę, musimy stale pamiętać o tym darze kąpieli, pieczęci i
białej szaty. Im wznioślejsze jest podłoże, na którym wyrosła nasza przyjaźń,
tym bardziej trzeba o tym pamiętać. Zwłaszcza w przyjaźni wyrastającej na
gruncie religijnym zapominać o tym byłoby rzeczą zabójczą. Jeśli bowiem
zapomnimy o tym darze, może nam się wydać, że to my — nasza czwórka czy piątka —
wybraliśmy się nawzajem; że dostrzegamy piękno pozostałych dzięki własnej
szlachetności; że to przyrodzone siły wyniosły nas ponad resztę ludzkości. inne
rodzaje miłości nie są podatne na tego rodzaju złudzenie. Przywiązanie rzecz
jasna wymaga pokrewieństwa lub przynajmniej bliskości, która nigdy nie opiera
się na wolnym wyborze. Jeśli chodzi o miłość erotyczną, co drugi poemat miłosny
i co druga piosenka na świecie powie, że twoja miłość była nieuchronna i
zapisana w gwiazdach, że masz nad nią taką samą kontrolę jak nad gromem
uderzającym z jasnego nieba, bo „nie w naszych silach jest kochać ani
nienawidzić". O miłości decydują strzały Kupidyna, geny, wszystko, tylko
nie my sami. Jednak w przyjaźni, która jest wolna od podobnej konieczności, może
nam się wydawać, że sami wybraliśmy się nawzajem. W rzeczywistości kilka lat
różnicy wieku, kilka mil odległości między naszymi domami, wybór tej uczelni a nie
innej, przypadek, który zadecydował, że przy pierwszym spotkaniu w rozmowie
pojawił się taki a nie inny temat — gdyby nie te przypadkowe zdarzenia, być
może nigdy nie stalibyśmy się przyjaciółmi. Jednak ściśle rzecz biorąc, dla
chrześcijanina nie istnieją przypadki. Działał tu tajemny Mistrz Ceremonii.
Chrystus, który swoim uczniom powiedział: „To nie wyście mnie wybrali, ale ja
was wybrałem", mógłby powiedzieć każdej grupie przyjaciół-chrześcijan: „To
nie wyście się wybrali, ale ja was wybrałem dla siebie nawzajem". Przyjaźń
nie jest nagrodą za nasz dobry gust, który pozwolił nam się odszukać wśród innych.
Przyjaźń to narzędzie, którym Bóg ukazuje każdemu z przyjaciół piękno
pozostałych. Nie jest to piękno większe niż tysiąca dowolnych innych ludzi —
jednak w przyjaźni Bóg otwiera nam na nie oczy. Jak każde piękno, pochodzi ono
od Boga, a kiedy przyjaźń jest dobra, Bóg przez tę przyjaźń owo piękno potęguje,
tak aby z niego uczynić narzędzie nie tylko swego objawienia, ale i tworzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz