wtorek, 18 czerwca 2024

Świadkowie Jehowy - kim są?



Nie jest tajemnicą, że „polityczni poplecznicy”, stojący za Świadkami Jehowy, już od ubiegłego stulecia wspierają różne destrukcyjne sekty, a niektóre nawet powołali do życia. Jednym z ich celów jest zniszczenie zaufania do chrześcijaństwa.
Ścisłe związki między politycznym zapleczem a sektami pozostają poza wątpliwością. Każdy, kto bardziej szczegółowo zajmuje się tym tematem, wcześniej czy później natknie się na klan Rothschildów i Rockefellerów. Wyłożyli oni znaczne sumy pieniędzy, aby popierać rozpowszechnianie się wielu destrukcyjnych sekt. Niektóre z nich działają tylko dzięki stałym znacznym dotacjom.

W 1970 roku Rockefellerowie opracowali plan zastąpienia Kościoła chrześcijańskiego w Ameryce Łacińskiej przez „Kościoły” typu Hare Krischna i Moon. Rockefellerowie nie tylko zaofiarowali większe sumy pieniędzy, by wesprzeć rozszerzenie się sekty Hare Krischna - „made in USA”! - lecz także Rockefellerowski Chase Manhattan Bank dał do dyspozycji niezwykle ważny kredyt Koreańczykowi japońskiego pochodzenia, Sun Myung Moonowi, przywódcy tzw. Kościoła Zjednoczeniowego (Moonies). Chase Manhattan Bank zaofiarował również dużo pieniędzy na wsparcie mormonów.

Za kulisami mają miejsce nie tylko ścisłe związki pomiędzy sektami, lecz także ich adwokaci wspólnie pracują jako koledzy już od lat i informują się o prawnych sporach, w które uwikłane są sekty. Rozległa sieć powiązań między sektami została przedstawiona w dokumentach przez francuski magazyn „Le Point”. Opisuje on spotkanie reprezentantów różnych sekt działających we Francji i innych krajach. Przedmiotem tego spotkania było utworzenie wspólnej struktury ofensywnej i wykonawczej (organizacji nadrzędnej), która ma pomóc oprzeć się ich zwalczaniu, a jako cel postawili sobie ujawnienie swoich destruktywnych kultów.
W październiku 1992 roku został w tym celu powołany specjalny organ. Ten kartel sekt nosi nazwę Firephim. Jest to francuski skrót używany przez federacje religijne i filozoficzne mniejszości. Prezesem Firephim jest Daniele Gounord z Kościoła Scjentologicznego, skarbnikiem francuski przywódca sekty Moona, Bernard Mitjaville, a sekretarzem generalnym jest Raelier Jacques Aizac. W tym kartelu sekt biorą udział następujące sekty: scjentologia, Kościół Zjednoczeniowy (Moona), realianie (UFO, sekskult), celtyccy druidowie, sataniści, medytacja transcendentalna, Ryty Memphis i Misraim wolnomularstwa, Wicca Zachodnia, dawniej Dzieci Boga, Bgaha'i oraz... Świadkowie Jehowy.

Robin de Ruiter – Świadkowie Jehowy wobec polityki USA, syjonizmu i wolnomularstwa

***

Gdyby świadków Jehowy zapytać, czy Stwórcą wszechrzeczy jest Bóg — bez namysłu odpowiadają — tak. I słusznie. Na pytanie zaś, czy Stwórcą wszechrzeczy jest Chrystus, najczęściej odpowiadają: nie! Nie chcą uznać Chrystusa Stwórcą, bo to równałoby się uznaniem Go Bogiem. Pismo Św. jednak stwierdza wyraźnie, że Chrystus jest istotnie Stwórcą wszechrzeczy.

Świadkowie uczą:

1. Nie ma Trójcy Świętej.
2. Jezus nie jest Bogiem
3. Dusza jest śmiertelną.
4. Nie ma życia pozagrobowego.
5. Nie ma piekła.
6. Nie ma mąk wiecznych i pokuty za grzechy.
7. Jezus nie zmartwychwstał ciałem, a tylko duchem.
8. Do nieba nikt nie wstąpił oprócz Jezusa.
9. W wieczności będą dwie klasy; niebiańska i ziemska.
10. Władza ziemska jest od diabła.
11. W 1914 Jezus objął królowanie w niebie, a szatan w tym roku został strącony na ziemię.
12. W 1918 roku było pierwsze zmartwychwstanie.
13. Grzesznicy nie zmartwychwstaną, umarli na zawsze.
14. Kto będzie należał do świadków, przetrwa wojnę Armagedon.
15. Jezus przyjdzie po raz wtóry niewidzialnie.
16. W modlitwie należy wymieniać imię Boże, bo inaczej modlimy się do drzewa, lub rzeki.
(...)

— Niewolnik w jednej z najnowszych książek napisał: zbawienie człowieka jest sprawą drugorzędną wobec oczyszczenia z zarzutów Boga jako prawowitego Władcy. (Człowiek poszukuje Boga str. 355 p.26)
Nie będę komentował, jak mocno ta Organizacja przyczyniła się do przedstawienia Boga w bardzo złym świetle, przekonując, że wszystkie nauki Strażnicy, właśnie pochodzą od Niego. Ale przejdźmy do meritum.
— Nie jest to nowe pytanie. Apostoł Paweł w liście do Rzymian przypomina temu zborowi o dwóch rzeczach, które należy uczynić, aby być zbawionym. Czytamy tam: „Bo jeśli ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i uwierzysz w sercu swoim, że Bóg go wzbudził z martwych, zbawiony będziesz. Albowiem sercem wierzy się ku usprawiedliwieniu, a ustami wyznaje się ku zbawieniu”. (Rzym.10:9,10) Nieprawdą jest to, co głosi Strażnica, że nasze zbawienie zależne jest od posłuszeństwa wobec niewolnika. Bez względu na to, kim on by nie był, nawet największym z proroków, nie miałby prawa uczyć, że zbawienie zależy od ustosunkowania się do niego. Takiej nauki nie znajdujemy w Biblii.

Michał Januszkiewicz – Russellici nazwani: Świadkami Jehowy

***

W roku 2015 oficjalne dane towarzystwa Strażnica podały, że na świecie jest ok. 8,22 miliona aktywnych Świadków Jehowy. Kiedy porównamy to z imponującym rozwojem kościoła chrześcijańskiego na świecie (wyznającego podstawowe prawdy wiary na temat natury Boga i zbawienia łaską przez wiarę w Jezusa Chrystusa), to towarzystwo Strażnica plasuje się jako mało znaczące ugrupowanie.

Od schyłku XX wieku odnotowujemy gwałtowny wzrost kościoła protestanckiego na większości kontynentów (głównie wyznań charyzmatycznych). Przykładowo w krajach Azji takich jak Chiny, Korea Południowa, Indie, Iran czy nawet muzułmańska Indonezja, przyrost wierzących liczy się w dziesiątkach milionów, a w samych Chinach dawno już przekroczył 100 milionów chrześcijan. W subsaharyjskiej Afryce, kiedy w XIX wieku było 300 chrześcijan, obecnie jest ich tam ponad 6300. Podobnie jest w Ameryce Południowej. Dzięki misji kościoła codziennie na świecie przybywa ok 80 000 nowych wierzących w Chrystusa.
Dodać należy, że Pan Bóg w historii pobłogosławił swój kościół nadzwyczajnymi okresami działania swojego Ducha, kiedy to ludzie autentycznie i masowo nawracali się do Niego, przeżywając gwałtowną przemianę swojego życia. Nazywamy te okresy duchowymi przebudzeniami. Obejmowały one swym zasięgiem czasem kilka kontynentów równocześnie i często odwracały bieg historii na terenach, które znalazły się pod ich wpływem. Pierwsze takie przebudzenie w XVIIwieku (lata 1730-1740) z czołowymi przywódcami jak Jonathan Edwards, George Whitefield, Samuel Davis i bracia Wesleyowie na trwałe ukształtowało ewangelikalny charakter Ameryki Północnej i zawróciło Europejski kościół z drogi prowadzącej do upadku.

Drugie przebudzenie trwało dłużej, gdyż zaczęło się około roku 1790 i wygasło w połowie XIX wieku z jego głównym kaznodzieją Asahelem Nettletonem. Trzecie przebudzenie schyłku XIX wieku i początku XX miało swoje następujące po nim lokalne przebudzenia.
Cechą charakterystyczną tych przebudzeń było to, że nigdy nie miały one miejsca w kontekście doktryny antytrynitarnej. Zawsze takie błogosławieństwo zsyłane było na chrześcijan głównego nurtu. Owocem ich były nie tylko masowo przemienione poszczególne ludzkie życia, ale i całe społeczeństwa. Twierdzi się, że to dzięki takim ruchom odnowy Anglia nie podzieliła losu krwawych rewolucji, jakie wstrząsnęły Francją czy Rosją. Widać również, że zwłaszcza drugie przebudzenie było Bożą odpowiedzią na rozwijający się sceptycyzm wobec tego, co nadprzyrodzone, jaki był rozsiewany przez rodzące się Oświecenie.

Zatem statystyki i historia kościoła jednoznacznie potwierdzają, że Boże błogosławieństwo jest z tymi, którzy głoszą prawdę o Trójjedynym Bogu i zbawieniu wyłącznie łaską przez wiarę, natomiast Towarzystwo Strażnica nie promuje żadnego z nich, co ma swoje odbicie w mizernych efektach ich tytanicznych wysiłków.

Stanisław Sylwestrowicz - (Nie) warto rozmawiać ze Świadkami Jehowy

***

Józef był ciekawy, jak jego żona zareaguje na to co jej chce powiedzieć. Nie miał na rozmyślanie zbyt wiele czasu, ponieważ stanął już przed domem. Choć było bardzo późno w pokoju paliło się światło.
Maryla — jego żona — nadal należała do Organizacji, dlatego nie była szczęśliwa z faktu, że jej mąż poszedł na spotkanie z odstępcami. Czekała na niego, w przekonaniu, że gdy przyjdzie będzie wygadywał różne rzeczy na pomazańców. Była bardzo ciekawa co tam tak długo robili. Czekała jednak, aż zacznie sam mówić. Bacznie mu się przyglądała i wydawało się jej, że stał się jakby bardziej radosny. Miał w sobie jakiś dziwny pokój, którego nigdy u niego nie widziała. Usiadł do stołu, zanim zjadł przygotowaną kolację, długo się modlił, jak nigdy dotąd. Potem wziął Biblię, wyciągnął notatki jakie sobie zrobił na spotkaniu u Adama. Żona nadal bacznie mu się przyglądała. Czytając werset po wersecie, to uśmiechał się, to marszczył brwi, lub kiwał głową, w taki sposób, jakby dopiero coś odkrył. W końcu nie wytrzymała i zagadnęła go:
— Coś ty dzisiaj taki wesoły, dali ci pieniądze, czy co?
— Jak wiesz, pieniędzy dzięki Bogu nam nie brakuje, mamy ich tyle ile potrzeba do życia i pobożności. To czego dziś się dowiedziałem, nie słyszałem przez trzydzieści lat będąc w Organizacji.
— A co tam takiego usłyszałeś? — Była ciekawa, o czym tam tak długo rozmawiali. Z drugiej strony przekonywała sama siebie, że przecież niewolnik pisze prawdę o wszystkim. Jednak jej mąż był wyraźnie czymś poruszony, zafascynowany! Chodził przecież na wszystkie zebrania. Był aktywnym głosicielem, starszym, przechodził różne kursy i nigdy go nie widziała tak rozradowanego, jak dziś. Tego spokoju nie mogła określić, nie był to tylko uśmiech na twarzy, to radowała się jego serce. Nawet nie wypił kropli uspokajających, które zażywał zawsze po przyjściu z zebrania. Była ciekawa, a jednocześnie się obawiała tego co jej powie. Na wszelki wypadek mówiła sobie, gdyby rozmowa, zeszła na niepożądany temat, przestanie go słuchać. Po chwili zagadnęła:
— Jeśli masz mi tylko do przekazania jakieś oszczerstwa przeciwko naszym braciom, to lepiej milcz...
— Ja też byłem przekonany, że tam będą żerować tylko na niedoskonałości ludzkiej. Ale nie padło tam ani jedno słowo pod czyimś adresem.
— No to co wy tam robiliście? — Wyobraź sobie, że czytaliśmy Biblię, zadawaliśmy pytania Władysławowi, który już kilka lat temu opuścił Organizację. Mówił on o zbawieniu, nadziei i o naszym Zbawcy Jezusie Chrystusie.
— Przecież o tym wszystkim czytamy w Strażnicach na zebraniach, nie wiem co jeszcze ktoś może wymyślić na ten temat?
— Właśnie, to nie było wymyślone, czytaliśmy werset po wersecie, bez jakichkolwiek komentarzy, nie tak, jak to nakazuje Organizacja. Na przykład, powiedz mi : Kim jest dla ciebie Pan Jezus?
— To, ty będąc starszym zboru tego nie wiesz?
— Do dziś nie wiedziałem, miałem całkiem spaczony pogląd.
— Weź książkę pt.: „Bądź Wola Twoja Na Ziemi” otwórz na stronie 291, a się dowiesz kim On jest —posłuchaj:
"Jehowa jest Księciem najwyższym, a przy Nim Jego Syn Michał jest „jednym z naczelnych książąt”. On stał się Księciem Pokoju — lzaj. 9:6. Jakie imię nosił polem, kiedy już umarł jako człowiek Jezus Chrystus, został wskrzeszony i powrócił do nieba? Czy nadal jeszcze nosi tylko imię Jezus Chrystus? Nie; było to bowiem jedynie jego ludzkie imię ziemskie. Powrócił do swego imienia Michał, które nosił w niebie..."
— Tyle to ja też wiem, a teraz to, co przeczytałaś udowodnij mi na podstawie Biblii.
— Tego nie da się udowodnić, ale niewolnik twierdzi, że dostaje te prawdy od Jehowy, przez Jezusa Chrystusa.
— Wobec powyższego mamy dwóch pośredników, jednym jest Pan Jezus, drugim niewolnik. Jak myślisz, czy Apostołowie lepiej rozumieli Pismo niż niewolnik?

Tadeusz Połgensek – Zanim zostaniesz Świadkiem Jehowy – przeczytaj

***

Organizacja świadków Jehowy, czyli Towarzystwo Strażnica założone w roku 1881 w Stanach Zjednoczonych, diametralnie zmieniała i nadal zmienia swoje nauki, które rzekomo pochodzą z nieomylnej Biblii. Jak zauważyliśmy, wraz z Szymonem Matusiakiem, w naszej książce pt. „Zmienne nauki Świadków Jehowy” (2012), nie da się zebrać w jednej publikacji wszystkich korekt doktrynalnych Towarzystwa Strażnica, choć sami przedstawiliśmy setki takich zmian. Jest ich tak wiele, że przekracza to tym bardziej ramy tego nieobszernego opracowania.
Tym niemniej wybrane zostały dla tej książki najistotniejsze kwestie dotyczące skrajnych zmian w naukach świadków Jehowy. Poprzez fotokopie z publikacji Towarzystwa Strażnica przedstawiamy na sąsiednich stronach przykłady różnych zmieniających się wierzeń tej organizacji. I nie chodzi nam o jakieś drobne korekty doktrynalne, ale o istotne zmiany, które mają wpływ na zachowania i wiarę członków tej organizacji.

Towarzystwo Strażnica „korekty” swej doktryny nazywa „nowym światłem”:
"Musimy więc unikać sidła, jakim jest zazdrosne obstawanie przy własnych poglądach lub metodach działania, które nie mają solidnych biblijnych podstaw. Powinniśmy natomiast przyjmować nowe światło, jakie Jehowa rzuca na swe Słowo za pośrednictwem kanału, którym się obecnie posługuje" („Strażnica” 2002, nr 20, s. 30).

Tymczasem Charles T. Russell (1852-1916), założyciel Towarzystwa Strażnica przynajmniej początkowo, zupełnie inaczej interpretował, niż dziś świadkowie Jehowy, tak zwane „nowe światło”. Pisał on następująco:
„Gdybyśmy szli za człowiekiem, to niewątpliwie byłoby z nami inaczej: niewątpliwie jeden ludzki pogląd przeczyłby drugiemu, i to, co było światłem rok temu, dwa lata temu lub sześć lat temu uznawalibyśmy teraz za ciemność; lecz w Bogu nie ma zmienności, ani obracającego się cienia, i tak samo jest z prawdą; każde poznanie lub każde światło pochodzące od Boga musi być jak jego autor. Nowy pogląd na prawdę nigdy nie może być sprzeczny z dawniejszą prawdą. „Nowe światło” nigdy nie usuwa starego „światła” lecz dodaje coś do niego” (ang. „Strażnica” luty 1881, s, 3).

Włodzimierz Bednarski – Porównanie nauk świadków Jehowy

***

We wnioskach kończących rozdział czwarty autor podkreślił niedostateczne zrozumienie greckiego rodzajnika przez twórców PNŚ i uznał za błędną ich zasadę, według której θεός = „bóg” a ὁ θεός = „Bóg”. Rozdział zakończyło stwierdzenie, iż tłumacze, będąc zaledwie w 6% wierni swojej zasadzie, nie zachęcają czytelników do swojego przekładu. Autor niniejszej pracy uważa, że potrzebne są dalsze studia nad regułą Colwella, której niezaprzeczalnie należy się stałe miejsce w gramatykach greckich. Ciekawe byłoby zobaczyć konfrontację tłumaczy PNŚ z tą regułą, której, jak się wydaje, nie znają.

W pierwszych osiemnastu wersetach pierwszego rozdziału Ewangelii wg św. Jana 
ὁ θεός pojawia się osiem razy, w tym sześć razy bez rodzajnika. Tłumacze jednakże tylko dwa razy oddali ὁ θεός bez rodzajnika jako „bóg”. Autor niniejszej pracy doszedł do wniosku, że zasada twórców PNŚ dotycząca ὁ θεός z rodzajnikiem i bez rodzajnika to tylko maska dla prawdziwego kryterium, którym wydaje się arbitralny osąd. Warto powtórzyć jeden z wniosków tego rozdziału, iż tłumaczenie „A Słowo było Bogiem” w pełni współbrzmi z całością Ewangelii wg św. Jana, kończącej się przecież wyznaniem św. Tomasza: „Mój Pan i mój Bóg!”.

W rozdziale piątym pokazano, dlaczego Słowo jest Bogiem. Autor niniejszej pracy jest całkowicie przekonany, że o boskości Słowa uczy Pismo Święte. Tłumacze natomiast potraktowali Rz 9,5 tak, jak dyktował im ich „preferowany pogląd religijny”, według którego Jezusa nie można utożsamiać z Bogiem. Omawiając Kol 2,9, przekonaliśmy się, iż autorzy PNŚ dwa słowa greckie przetłumaczyli w ten sposób, że mocniejsze oddali za pomocą słabszego słowa angielskiego, a słabsze słowem angielskim o mocniejszym znaczeniu. Celem było oczywiście umniejszenie boskości Chrystusa. Analiza fragmentów listów pasterskich zawierających słowa „Bóg” i „Zbawiciel” dowiodła, iż tłumacze nie chcą uczciwie zmierzyć się z rzeczywistym problemem, że „jeden Bóg” i „jeden Zbawca” są tożsami.

Na podstawie trzech wybranych fragmentów udowodniono, że historyczna doktryna o Trójcy jest oparta na Piśmie Świętym, a nie na tradycjach „pokrytych szronem siwizny z powodu swego wieku”. To Pismo Święte, a nie teologia systematyczna, dowodzi osobowości Ducha Świętego, Jego boskości i miejsca w Trójcy.

W rozdziale szóstym przedstawiono dość przykładów z PNŚ, by wykazać, że jego autorzy często przedkładali parafrazę nad dosłowne i prostsze tłumaczenie. W przypadku ᾿Ασιάρχης i διακονός parafraza była nieuzasadniona, μονογενής i στασυρός zostały przetłumaczone niedokładnie, a o sposobie oddania κόλασις, ψυχή i τάσσω przesądziły kwestie doktrynalne.

W opinii autora niniejszej pracy Chrześcijańskie Pisma Greckie są dziełem napisanym ze skrajną stronniczością, niekiedy nawet nieuczciwie. Nie jest też ono ani nowoczesne, ani naukowe. Zostało opracowane przy niekonsekwentnym stosowaniu zasad sformułowanych w Przedmowie i Dodatkach do niego. Autor niniejszej pracy usilnie przestrzega przed opieraniem jakiejkolwiek konfrontacji między świadkiem Jehowy a chrześcijaninem wyłącznie na PNŚ. Taka konfrontacja byłaby bowiem wsparta na fundamencie stronniczym i zafałszowanym.

Robert H. Countess – Błędne doktryny świadków Jehowy

***

Jana 1:1 „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo” (BW)

Aż do około 1950 roku Świadkowie Jehowy nosili ze sobą egzemplarz Biblii w przekładzie American Standard Version (ponieważ zawiera on imię Jehowa w całym Starym Testamencie). Lecz mieli zarazem kłopotliwy problem z przeczeniem Bóstwu Chrystusa, bowiem ta sama Biblia, którą trzymali w swych rękach, po prostu mówiła, że „Słowo było Bogiem”. Towarzystwo Strażnica rozwiązało ten problem publikując swoje własne Pismo Święte w Przekładzie Nowego Świata.
Zatem, gdy teraz chrześcijanie odsyłają ŚJ do Jana 1:1, Świadkowie mogą odpowiedzieć: „W mojej Biblii tego nie ma!”. Mogą odwołać się do Jana 1:1 w ich własnym przekładzie i przeczytać: „... Słowo był bogiem”.
Redukując Jezusa Chrystusa do pozycji „boga”, Strażnica umieszcza Go pośród „wielu ‘bogów’ i wielu 'panów’” z 1Koryntian 8:5 — na tym samym poziomie, co szatana, 'boga tego systemu rzeczy’ (2 Kor. 4:4, NŚ).
Towarzystwo Strażnica prezentuje Przekład Nowego Świata jako anonimowe dzieło Komitetu Przekładu Biblii Nowego Świata — i sprzeciwia się wszelkim wysiłkom zmierzającym do ustalenia tożsamości członków tego komitetu. Mówi ono, że czyni to w tym celu, by wszelka zasługa za tę pracę została przypisana Bogu. Lecz nieuprzedzony obserwator szybko zauważy, że ta anonimowość również chroni tłumaczy przed jakimkolwiek oskarżeniem o błędy lub zafałszowania w ich tłumaczeniach. Nie pozwala też na to, by uczeni sprawdzili ich listy uwierzytelniające. W rzeczywistości dysydenci, którzy w minionych latach opuścili Biuro Główne organizacji Strażnicy ustalili tożsamość domniemanych członków tego komitetu, wykazując, że żaden z nich nie był ekspertem w zakresie języka hebrajskiego, greckiego lub aramejskiego — języków oryginalnych, z których trzeba tłumaczyć Biblię.

David A. Reed - Odpowiedzi dla Świadków Jehowy według wersetów

***

Z poglądem Świadków Jehowy na zbawienie wiąże się kilka problemów: jest ono nieuchwytne, oparte na uczynkach i odmienne w przypadku każdej z dwóch klas zbawionych. Świadek jest wyszkolony, by zbawienia oczekiwać od organizacji, a nie od Chrystusa. Mówi się im, że „to, czy czyjeś imię zostanie zapisane w Księdze Życia będzie zależało od jego uczynków” (Strażnica angielska z 1 kwietnia 1947 r., strona 204). Dlatego Świadkowie „Ciężko pracują na nagrodę życia wiecznego” (Strażnica angielska z 15 sierpnia 1972 r., strona 491).

Podczas moich ośmiu lat służby w charakterze starszego, słuchałem zwierzeń innych Świadków Jehowy, którzy wyrażali swe wątpliwości i obawy, którymi trapili się w głębi serca. Byłem zdumiony, gdy nasza przyjaciółka „Myrtle” (to nie jest jej prawdziwe imię) powiedziała mi, co ją niepokoi. Służyła w organizacji Strażnicy przez wiele dziesięcioleci, i mając wówczas ponad siedemdziesiąt lat nadal była silna — głosiła pełnoczasowo od drzwi do drzwi, chociaż nie z tą samą siłą, jaką przejawiała w młodych latach, kiedy oprócz głoszenia od domu do domu pracowała na pełen etat i utrzymywała rodzinę. Gdy pewnego dnia pracowaliśmy wspólnie w służbie od drzwi do drzwi, Myrtle zatrzymała się między domami i zwróciła się do mnie.
„Dawidzie — powiedziała — wiem, że nie zdołam przeżyć Armagedonu, nie jestem wystarczająco dobra!”.
Rzecz jasna, byłem zaszokowany. „Lecz Myrtle — usiłowałem ją przekonać — masz większe osiągnięcia niż większość ludzi z naszej Sali Królestwa. Jeśli ty nie zdołasz przeżyć do Nowego Porządku, to kto z nas może mieć nadzieję na przeżycie? ”.

„Nie mam pojęcia — odrzekła, potrząsając głową — lecz wiem, że Jehowa nie jest ze mnie zadowolony. Nie jestem wystarczająco dobra. Nie znajdę się w Raju”.
Wtedy byłem zaszokowany, ale teraz rozumiem, że Świadkowie Jehowy dzielą się na dwie grupy: (1) na tych, którzy mają poczucie własnej sprawiedliwości i zakładają, że Bóg zachowa ich w Armagedonie ze względu na ich dobre uczynki, oraz (2) na tych, którzy wiedzą, iż są grzesznikami, niegodnymi życia wiecznego. Ja należałem do pierwszej grupy; Myrtle do drugiej.
(…)
Świadkowie Jehowy nie powinni ufać zaproszeniu Strażnicy, by przyjść „do organizacji Jehowy w celu zapewnienia sobie wybawienia” (Strażnica nr 9/1982 r., strona 19, akapit 18), lecz zareagować na słowa Jezusa Chrystusa, który mówi: „Pójdźcie do Mnie wszyscy utrudzeni i uginający się pod ciężarem, a Ja wam dam wytchnienie” oraz „„Ja nie odrzucę tego, który do Mnie przychodzi” (Mateusza 11:28-29; Jana 6:37, BP).

David A. Reed - Odpowiedzi dla Świadków Jehowy według tematów

***

Świadkowie Jehowy w Polsce przez dłuższy czas nauczali, że Duch Święty jest niewidzialną, czynną mocą Bożą. W wydanej w 1989 roku broszurze, ‘Czy wierzyć w Trójcę?’, jedną z jej części opatrzono tytułem „Duch święty — czynna moc Boża” (strona 20). Jednakże w polskim wydaniu Strażnicy z 15 lipca 1994 roku ukazał się artykuł: „Czym jest duch Boży”, zawierający materiał ze słownika biblijnego Towarzystwa Strażnica Insight on the Scriptures (Wnikliwe poznawanie Pism), w którym dokonano pewnych uściśleń. Napisano w nim, że Duch Święty jest niewidzialną, czynną siłą Bożą. Zmiany te były spowodowane troską o lepsze tłumaczenie terminów z języka angielskiego. Odtąd też w polskiej literaturze Świadków konsekwentnie nazywa się Ducha Świętego czynną siłą Bożą.
Oczywiście nie zmienia to podstawowego faktu i zarazem problemu, że Świadkowie Jehowy w odróżnieniu od większości wyznań chrześcijańskich nie postrzegają Ducha Świętego jako Boską Osobę. W swoim Przekładzie Nowego Świata i w swej literaturze piszą o Duchu z małej litery: „duch święty”.

Zresztą już pierwszy prezes Towarzystwa Strażnica, Charles Taze Russell wyraźnie odciął się od dominujących w chrześcijaństwie poglądów na temat natury Ducha Świętego. W piątym tomie swych Wykładów Pisma Świętego napisał: „Przez długie lata przedmiot o Duchu Świętym, jego stanowisku i działalności był bardzo mylnie pojmowany przez wielu chrześcijan, dopiero ze wschodem Słońca Sprawiedliwości — podczas parousia Syna Człowieczego, przedmiot ten staje się zupełnie jasnym i wytłómaczonym tak, jak on był pojętym przez pierwotny Kościół, zgodnie z orzeczeniami Pisma Świętego, odnoszącymi się do tego przedmiotu. Nauka o trójcy, jak to już widzieliśmy, która zaczęła powstawać w drugiem stuleciu, a rozwinęła się znacznie w czwartem — przyczyniła się znacznie w tym względzie do zaciemnienia umysłu wielu chrześcian, mieszając wszystkie ich religijne przekonania” (błędy ortograficzne za oryginałem). Najwyraźniej Russell wierzył, że dopiero od 1874 roku, w którym według przyjętej przez niego chronologii zaczęła się paruzja, czyli powtórne przyjście Chrystusa, właściwe pojmowanie istoty Ducha Świętego znowu stało się możliwe dzięki światłu duchowemu, którego Chrystus udzielił Badaczom Pisma Świętego. Wiedział też, że opowiedzenie się za tradycyjnym poglądem na temat Ducha Świętego pozostaje w związku z doktryną o Trójcy.
(…)
Duch Święty odgrywał i nadal odgrywa istotną rolę w nadzwyczajnych działaniach Bożych, takich jak cudowne uzdrowienia. Można zatem w pewnym sensie powiedzieć o Nim, że jest mocą umożliwiającą dokonywanie takich cudownych dzieł Bożych. Wcale nie przestaje być przy tym świadomą osobą, gdyż jak napisano w 1 Koryntian 12:11: „Wszystko to zaś sprawia jeden i ten sam Duch, rozdzielając każdemu poszczególnie, jak chce” (BW). Jak się przekonujemy, Duch Święty nie jest bezosobowym narzędziem lub mocą, lecz posiada wolę i stosownie do swego upodobania rozdziela dary Ducha Świętego, do których w myśl 1Kor. 12:9 zalicza się także „dar uzdrawiania w tym samym Duchu” (BW).
Dlatego chcąc poznać prawdę o Duchu Świętym nie możemy opierać się na kilku wersetach wyrwanych z kontekstu Pisma Świętego, lecz musimy poznać całe nauczanie Biblii na ten doniosły temat. Po rozważeniu niektórych zarzutów Świadków Jehowy przeciw osobowości Ducha Bożego przejdźmy do omówienia pozytywnych dowodów na rzecz twierdzenia, że jest On Osobą Boską.

Natan Chased – Inny Jezus, inny duch, inna ewangelia

***

Książka ta mówi właśnie o tego rodzaju kryzysie, o postawach ludzi — nim dotkniętych oraz o konsekwencjach, jakie wywołał on w ich życiu.
Być może historia ludzi zaangażowanych w omawiany kryzys ma niewiele wspólnego z dramatem procesu Jana Wiklifa o herezję, z międzynarodowym „polowaniem” na nieuchwytnego Williama Tyndale'a, czy wreszcie z okropnością spalenia na stosie Michała Serveta. Jednakże ich wewnętrzne zmagania i cierpienia były — w pewnym sensie — nie mniej bolesne. Niewielu z nich potrafiło odpowiedzieć równie elokwentnie, jak Luter, ale zajęli podobne stanowisko, jakie on zajął wobec swych siedemdziesięciu sędziów:
„Jeśli nie zostanę przekonany na podstawie Pisma Świętego i zdrowego rozsądku — nie przyjmuję autorytetu papieży i soborów, bowiem oni często się mylili i przeczyli sobie wzajemnie — jestem związany Słowem Bożym, które cytowałem, a moje sumienie jest niewolnikiem Słowa Bożego; nie mogę niczego odwołać i niczego nie odwołuję, bowiem postępować przeciwko sumieniu nie jest ani bezpieczne, ani słuszne Tak oto stoję i inaczej nie mogę. Tak mi dopomóż, Bóg. Amen”.

Na długo przed pojawieniem się wymienionych wyżej mężów, apostołowie Piotr i Jan zetknęli się z podobną kwestią, gdy stanęli przed trybunałem złożonym z najbardziej szanowanych przedstawicieli swej religii, do której apostołowie należeli całe życie. Wówczas szczerze stwierdzili:
„Rozsądźcie, czy słusznie jest w oczach Bożych bardziej słuchać was niż Boga? Bo my nie możemy nie mówić tego, cośmy widzieli i słyszeli”. Dz. 4,19

Ludzie, o których piszę w tej książce należą do grona osób znanych mi jak najbardziej osobiście. Są oni członkami ugrupowania religijnego występującego pod nazwą Świadkowie Jehowy. Jestem pewien - i można tego dowieść — że ich doświadczenia nie są w żadnym wypadku czymś szczególnym. Podobny niepokój sumienia znany jest ludziom różnych wyznań. Stoją oni wobec podobnych problemów, jakie napotkali na swej drodze apostołowie Piotr i Jan, tudzież wielu innych na przestrzeni wieków. Chodzi mianowicie o walkę, którą trzeba stoczyć, aby pozostać wiernym głosowi sumienia w obliczu nacisków ze strony oficjalnych autorytetów religijnych. Dla wielu jest to prawdziwa wojna nerwów. Z jednej strony odczuwają przymus odrzucenia wciskających się między nich a Stwórcę ludzkich autorytetów; odcięcia się od religijnego dogmatyzmu, legalizmu i autorytaryzmu w imię nauki Chrystusa Jezusa, który w odróżnieniu od wszelkiej ludzkiej władzy religijnej jest „głową każdego męża”. Z drugiej zaś strony stoją wobec ryzyka utraty długoletnich przyjaźni, wobec niebezpiecznego rozbicia stosunków rodzinnych i wreszcie wobec konieczności odrzucenia dziedzictwa religijnego, które mogło sięgać nawet kilku poprzednich pokoleń. Na tego rodzaju rozdrożach decyzja nie przychodzi łatwo.
(…)

Dziewięć lat, które spędziłem w Ciele Kierowniczym, wywarło na mnie wielki wpływ, zwłaszcza na moje sumienie. Moje życie znalazło się w głębokim kryzysie, na rozdrożu; była to sytuacja, której nigdy się nie spodziewałem. Decyzja, jaką podjąłem, była moją własną decyzją, a cena, jaką za nią zapłaciłem, była znaczna. Nie żałuję jednak tej decyzji, nie żałuję również, że dotarłem do informacji, które wpłynęły na jej podjęcie. Inni mogliby podjąć decyzję inną od mojej — niektórzy tak postąpili. Jest to jednak ich sprawa, a ściślej: coś, co rozgrywa się między nimi a Bogiem.
W maju 1980 roku, po mojej rezygnacji z członkostwa w Ciele Kierowniczym, otrzymałem z redakcji gazet i czasopism wiele telefonów, w których pytano o sytuację, jaka istnieje wewnątrz organizacji. Konsekwentnie odsyłałem pytających do Biura Głównego w Brooklynie. Oni zaś stale odpowiadali, że bezskutecznie próbowali już tej drogi, słysząc odpowiedź: „Bez komentarza”. Wówczas odpowiadałem, że po prostu nie mogę być dla nich źródłem informacji. Stałem na tym stanowisku blisko dwa lata. Jednak to, co się w ciągu tych dwóch lat wydarzyło nie tylko w moim życiu, lecz także w życiu innych, spowodowało, że zmieniłem zdanie.

Raymond Franz - Kryzys sumienia (Wnikliwa obserwacja najwyższej rady religijnej i jej dramatycznej władzy nad życiem ludzi)