sobota, 9 kwietnia 2016

Koniec początkiem

On jest obecny na tych wszystkich wysypiskach: smród beznadziei. Gdybyśmy - ja albo ty - odwiedzili to miejsce, zobaczylibyśmy i poczulibyśmy smutek. Chavez usłyszał - i usłyszał nie to, co było, ale to, co mogło być. Usłyszał muzykę wyłaniającą się z nędzy. Muzykę nadziei. Orkiestra znana jest obecnie jako Landfill Harmonic (Harmonia Wysypiska Śmieci - przyp. tłum.). Ta nazwa ma pokazać, że można żyć w norze, ale nadal mieć poczucie humoru. Oto orkiestra stworzona z dzieci, które żyją na złomowisku i grają na instrumentach zrobionych z odpadów. Możesz odpalić komputer i obejrzeć to w tym momencie na YouTube. Ty i ja żyjemy w kulturze wyrzucania. Nigdy nie pomyślelibyśmy o tym, że można otrzymać piękno z recyklingu - nie wtedy, gdy pod nosem mamy strony internetowe z pięknymi, błyszczącymi, nowymi rzeczami. Zniszczysz coś? Wyrzucasz. Zastępujesz. Wracam jednak do czytania ewangelii i towarzyszy mi ścieżka dźwiękowa. Wydaje się, jakby muzyka Landfill Harmonic rozbrzmiewała na każdej stronie. Słyszę ją, ponieważ znam całą historię i widzę powiązania. Jezus opuścił tron w niebie dla ziemskich slumsów na wysypisku śmieci. Zrezygnował z doskonałości na rzecz złamania i bólu. I powiedział: „Stwórzmy orkiestrę!". Usłyszał płacz i zawodzenie i zamienił je w śmiech. Nazwali Go głupcem, błędnie myślącym fanatykiem. Otaczała Go beznadzieja, ale nawet jeśli dałbym ci możliwość stukrotnego zgadywania, nigdy nie wymyśliłbyś pełnego obrazu tego, co Jezus może zrobić, gdy kopie w tym obrzydliwym wzgórzu i natyka się na odrzucone, zniszczone fragmenty życia.
(...)
My jesteśmy tymi ludźmi, którzy spędzają godziny na portalach społecznościowych, starając się przekonać innych, że nasze życie jest lepsze niż ich. Większość z nas gdzieś w głębi serca ma świadomość, że wiele elementów wydaje się szwankować. Ale zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby uniknąć prawdy o naszej prawdziwej kondycji. W naszej głowie jest zbyt wiele głosów, które mówią, żeby nie przejmować się małymi rzeczami, a to wszystko są małe rzeczy. Zapytaj kilku znajomych na Facebooku, a oni w kilku słowach przekonają cię, że wcale nie jesteś złamany. Kilkuset znajomych na portalu społecznościowym nie może się mylić, prawda? W naszej głowie jest zbyt wiele głosów, które mówią, żebyśmy zachowali pozory, bo inaczej nasze życie się rozpadnie. Zbyt wiele głosów mówi nam, żebyśmy się bawili, a jeśli nie będziemy myśleć o złych rzeczach, to one w końcu odejdą. Dlatego właśnie ludzie naszych czasów stali się mistrzami iluzji, ekspertami w ukrywaniu bólu, ludźmi nadużywającymi leków, niewolnikami długów finansowych, naśladowcami fanaberii, szukającymi pocieszenia w samotności. Wszystko to dlatego, że nie rozumiemy, że jedynym rozwiązaniem dla bycia złamanym jest... złamanie. Przez złamanie rozumiem przyznanie się do niego, pełną i niezachwianą akceptację tego, że jesteśmy bankrutami, ubogimi w duchu i nie mamy niczego do zaoferowania. W naszej kulturze jest to sprzedaż agresywna. Niewielu ludzi zapłaci setki dolarów za uczestnictwo w seminarium, które pomoże im doświadczyć złamania. Mogą nie chcieć wziąć w nim udziału, nawet jeśli otrzymaliby za to setki dolarów. Złamanie nie jest trendem na Twitterze. Nie ma go w niczyim CV i nie jest również strategią biznesową. Jest jednak jedyną nadzieją, jaką ma dla nas Jezus. Odwróconą do góry nogami i wywróconą na lewą stronę drogą, która jest jednocześnie jedyną właściwą ścieżką prowadzącą w górę. Zaakceptuj ten paradoks: złamanie jest drogą do całości.


Kyle Idleman - Koniec mnie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz