On jest obecny na tych wszystkich wysypiskach: smród beznadziei. Gdybyśmy - ja albo ty - odwiedzili to miejsce, zobaczylibyśmy i poczulibyśmy
smutek. Chavez usłyszał - i usłyszał nie to, co było, ale to, co mogło być.
Usłyszał muzykę wyłaniającą się z nędzy. Muzykę nadziei. Orkiestra znana jest
obecnie jako Landfill Harmonic (Harmonia Wysypiska Śmieci - przyp. tłum.). Ta
nazwa ma pokazać, że można żyć w norze, ale nadal mieć poczucie humoru. Oto
orkiestra stworzona z dzieci, które żyją na złomowisku i grają na instrumentach
zrobionych z odpadów. Możesz odpalić komputer i obejrzeć to w tym momencie na YouTube. Ty i ja żyjemy w kulturze wyrzucania. Nigdy nie pomyślelibyśmy
o tym, że można otrzymać piękno z recyklingu - nie wtedy, gdy pod nosem mamy
strony internetowe z pięknymi, błyszczącymi, nowymi rzeczami. Zniszczysz coś?
Wyrzucasz. Zastępujesz. Wracam jednak do czytania ewangelii i towarzyszy mi
ścieżka dźwiękowa. Wydaje się, jakby muzyka Landfill Harmonic rozbrzmiewała na
każdej stronie. Słyszę ją, ponieważ znam całą historię i widzę powiązania.
Jezus opuścił tron w niebie dla ziemskich slumsów na wysypisku śmieci.
Zrezygnował z doskonałości na rzecz złamania i bólu. I powiedział: „Stwórzmy
orkiestrę!". Usłyszał płacz i zawodzenie i zamienił je w śmiech. Nazwali Go
głupcem, błędnie myślącym fanatykiem. Otaczała Go beznadzieja, ale nawet jeśli
dałbym ci możliwość stukrotnego zgadywania, nigdy nie wymyśliłbyś pełnego obrazu
tego, co Jezus może zrobić, gdy kopie w tym obrzydliwym wzgórzu i natyka się na
odrzucone, zniszczone fragmenty życia.
(...)
My jesteśmy tymi ludźmi, którzy spędzają godziny na portalach społecznościowych,
starając się przekonać innych, że nasze życie jest lepsze niż ich. Większość z
nas gdzieś w głębi serca ma świadomość, że wiele elementów wydaje się
szwankować. Ale zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby uniknąć prawdy o naszej
prawdziwej kondycji. W naszej głowie jest zbyt wiele głosów, które mówią, żeby
nie przejmować się małymi rzeczami, a to wszystko są małe rzeczy. Zapytaj kilku
znajomych na Facebooku, a oni w kilku słowach przekonają cię, że wcale nie
jesteś złamany. Kilkuset znajomych na portalu społecznościowym nie może się
mylić, prawda? W naszej głowie jest zbyt wiele głosów, które mówią, żebyśmy
zachowali pozory, bo inaczej nasze życie się rozpadnie. Zbyt wiele głosów mówi
nam, żebyśmy się bawili, a jeśli nie będziemy myśleć o złych rzeczach, to one w
końcu odejdą. Dlatego właśnie ludzie naszych czasów stali się mistrzami iluzji,
ekspertami w ukrywaniu bólu, ludźmi nadużywającymi leków, niewolnikami długów
finansowych, naśladowcami fanaberii, szukającymi pocieszenia w samotności.
Wszystko to dlatego, że nie rozumiemy, że jedynym rozwiązaniem dla bycia
złamanym jest... złamanie. Przez złamanie rozumiem przyznanie się do niego,
pełną i niezachwianą akceptację tego, że jesteśmy bankrutami, ubogimi w duchu i
nie mamy niczego do zaoferowania. W naszej kulturze jest to sprzedaż agresywna.
Niewielu ludzi zapłaci setki dolarów za uczestnictwo w seminarium, które pomoże
im doświadczyć złamania. Mogą nie chcieć wziąć w nim udziału, nawet jeśli
otrzymaliby za to setki dolarów. Złamanie nie jest trendem na Twitterze. Nie ma
go w niczyim CV i nie jest również strategią biznesową. Jest jednak jedyną
nadzieją, jaką ma dla nas Jezus. Odwróconą do góry nogami i wywróconą na lewą stronę drogą, która jest jednocześnie jedyną właściwą ścieżką prowadzącą
w górę. Zaakceptuj ten paradoks: złamanie jest drogą do całości.
Kyle Idleman - Koniec mnie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz